Recenzja słuchawek Skullcandy Aviator: nie tylko dla emo.
Redakcja pragnie podziękować sklepowi internetowemu "Portative" za dostarczone do recenzji słuchawki, ich cierpliwość i pasję do dobrego brzmienia.
Na dworze pada i jest ciemno, ale nawet mi się to podoba. Czarne niebo, neonowe światła i niebiańska wilgoć to naturalne środowisko dla mnie i mi podobnych. Tylko nie myl mnie i ludzi takich jak ja z wampkami czy gothami. Ci pierwsi to zwykli pozerzy, ci drudzy... Ci drudzy słuchają złej muzyki. Właściwie to są trochę mrożące krew w żyłach.
Muzyka... To jedyna rzecz, która mnie ratuje. Tej samej nocy co dziś, cierpiąc z powodu nieodwzajemnionego romantycznego przywiązania (jak dorośli pod wodzą szkolnego psychologa nazwali ten dokuczliwy ból mojej udręczonej duszy), wędrowałam przez miasto i w jednej z nieprzyjaznych wąskich uliczek zobaczyłam go. Szedł na spotkanie ze mną. Na jego koszulce, uśmiechnięci jakby tęsknota i ból świata nie istniały, Kitty i Spunch przytulali się. Chłopiec (jestem pewna, że to był chłopiec) miał różowe grzywki, szeroki pasek na dżinsach i rozmarzone, smutne zielone oko (jedno; drugie było zasłonięte grzywką). Zrozumiałem: to był jeden z naszych. Ale nawet nasi mieszają się ze sobą, jeśli nie z szarym tłumem filistrów. Ale nie ten chłopak(?): jego słuchawki zakrywały mu głowę. Wyglądali jak... Wyglądały jak nic, wyglądały jak one same, albo jak powiększone krople deszczu na ciele, albo trójkąty bez rogów (wiecie...), ale najważniejsze: nad czarnymi kubkami błyszczały!!! Zupełnie jak w moim ulubionym Monster High!!!
Powiedział, że słuchawki nazywają się Skullcandy Aviator... Romantyczne imię... Latanie, skullcandy i słodycze to dla mnie idealna mieszanka!
Zakup i pierwsze wrażenie
Wyciągnąłem pieczołowicie przechowywane 1500 hrywien, podarowane mi przez przodków w prezencie urodzinowym (już drugi rok z rzędu dają mi wyłącznie banknoty, bo nie wiedzą, czego potrzebuję). Brawa dla nich za to. Von dziewczyna przodków 15-letni bilet rocznicy do koncertu - jako jej - Taisia Povaliy! To jest taki stary piosenkarz. I nawet uargumentowali swój wybór! Przez to, że ona - koleżanka - artystycznie "występowała" do swoich płyt na krześle, i tak tańczyła, tak śpiewała... zachowała się nawet kompromitująca kaseta wideo... Fakt, że film miał 10 lat nie bardzo im przeszkadzał) i poszedł do sklepu.
Skullcandy Aviator, nawet w świetle dziennym i bez pięknego chłopaka na sobie, wyglądały imponująco. Miał czarne słuchawki, a w sklepie były białe, czerwone, zielone, niebieskie, brązowe... Różowe i fioletowe niestety nie były dostępne (producenci, nie powinniście tego robić!). Oczywiście powinnam była wybrać te czarne, ale z jakiegoś powodu nieodparcie ciągnęło mnie do tych białych. Ich nietypowo wyprofilowane miseczki przypominały marmur, srebrna ramka, przesuwana metalowa obręcz i odłamki (!!!) podkreślały czarne poduszki uszu (tak, znam to słowo!) i czarne tkane obicie opaski, która z wierzchu pokryta była skórą.
Ich konstrukcja jest składana, a przewód jest wyjmowany, cienki i owinięty w trwałą tkaninę. "Jest na nim pilot zdalnego sterowania, jedyna część słuchawek, która wygląda i sprawia wrażenie, jakby była zrobiona z twardej folii.
Aviatory, choć wyglądają elegancko i nie są chronione, wydają się być łatwe w utrzymaniu. Przymierzyłam je - pasują jak ulał; są takie lekkie, poduszki są miękkie, skorupki stykają się z nimi, ale nie wychodzą poza nie. Moja mała głowa potrzebowała najmniejszego rozmiaru. Dla osób z większą głową, obręcz można rozłożyć, choć myślę, że wybitne cwaniaki i dolichocefale (tak, też znam to słowo!) uznają, że jest im ciasno. Lepiej sprawdzić. Szkoda, że muszle nie są obrotowe, kiedy słuchawki wiszą na szyi nie można ich docisnąć do klatki piersiowej, żeby nie przeszkadzały.
Przy okazji, tuż pod siatkami głośników widać jeszcze kilka innych odłamków...
Dane techniczne
Są one również odpowiednie dla iPhone'a. Jest nawet specjalny pilot na sznurku, również z pojemnikiem. Poniżej przedstawiamy specyfikację techniczną. Zostawię je tutaj... Częstotliwości są tam standardowe, impedancja dość wysoka jak na słuchawki przenośne.
Skullcandy Aviator | |
---|---|
Zakres częstotliwości | 20Hz - 20KHz |
Impedancja nominalna | 65 Ohm |
Moc maksymalna | 100 mW |
Czułość | 94 dB/mW |
Kabel | Odłączany, 1,3 metra, zdalny |
Mówca | 40mm |
Ustaw
Decyzja zapadła: kupuję! I biegnij do szkoły, bo się spóźnię. Otwieram piękne pudełko, oczywiście z czaszkami, na miejscu, przykuwając ciekawskie spojrzenia kolegów z klasy. Pudełko jest twarde, na magnesy i z czaszką też! Tam, poza moimi wiernymi towarzyszami, znalazłem kabel, który natychmiast połączył się z moim iPhonem (można słuchać muzyki i odbierać połączenia, a nawet rozmawiać przez skype'a ile się chce). A także - biały skórzany kuferek, który natychmiast próbowałam odkupić od efektownej koleżanki z klasy pod kosmetyczką. Ale nie chciałem się z nią rozstawać: miała też czapkę! W pudełku znajdowała się również koperta z instrukcją w języku angielskim, a także mikrofibra. Pocierać kubki, aż będą błyszczeć...
Codziennie. Wygoda
Imprezowicze mrużyli na mnie podejrzliwie oczy, gdy przechodziłem obok w moich nowych Aviatorach. "Co masz na sobie?" " - zapytał dzieciak z fioletową słuchawką Beats na szyi. "Najnowszy model Beats by Dr. Dre" - tak bardzo kusiło mnie, żeby go potrollować, że nie dałem rady. Grupa imprezowiczów i przyległych cywilów ożywiła się. Otoczyli mnie wszystkimi oczami, chwaląc swój projekt, ale stracili wszelkie zainteresowanie po odkryciu oszustwa.
Więc niech sobie chodzą w swoich Beatsach, co to za problem... Te są na pewno ładniejsze, zgrabniejsze i mają w sobie metal... Brakuje tylko wersji fioletowej.
"Ja zawsze kupuję tylko Skullcandy, mają fajny wygląd i te mi się podobają" - powiedział mój hipsterski przyjaciel i zapewnił mnie, że kiedyś kupi niebieskie lub zielone.
"Och, wyglądają jak Totoro, jak słodko" - niechętnie zgodziłam się z dziewczyną z anime, dodając, że w zarysie przypominały też Hello Kitty.
"Bardzo ładne słuchawki, sam bym sobie takie kupił (tylko czarne), ale wie pan, że na lekcji powinno się słuchać nauczyciela, a nie muzyki" - młody nauczyciel stukał nerwowo palcami w moje biurko, jakimś cudem trafiając w sam rytm utworu Bullet for my Valentine na moim iPhonie. "Monster High pozwoliłoby mi siedzieć w nich w klasie" - pomyślałam sobie...
I jak wygodne okazały się Skullcandy Aviator! Można je nosić godzinami i nie męczą głowy ani uszu! Chociaż, prawdę mówiąc, kiedy w nich zasypiałam, to rano odczuwałam pewien dyskomfort związany z uciskiem.
Krzycząca muzyka dość łatwo przenika ze słuchawek do świata zewnętrznego. To znaczy, że wygłuszenie jest przeciętne. W obu kierunkach. Ale ich wygląd nie zepsuł się po półtora miesiąca aktywnego noszenia. I nic w konstrukcji nie jest luźne lub złamane.
Dźwięk
Hard-rocker pracował na pół etatu jako administrator w pracowni komputerowej. Zawsze też zajmował się nagłośnieniem szkolnych bali i dyskotek. Był nie tylko hard-rockowcem, ale także inżynierem elektroniki i DJ-em (tak, to było dziwne połączenie, zgadzam się). Był, jednym słowem, znawcą dźwięku, choć słuchał głównie bzdur.
Po zajęciach podszedł do mnie ten ponury facet, uśmiechnął się, wskazał palcem na "Aviators" i zapytał "co to jest? W milczeniu podałem mu słuchawki. "Ah, Skullcandy. Niee, są całkowicie do bani jeśli chodzi o dźwięk. Chociaż design, muszę przyznać, jest przyzwoity..." - parsknął rozczarowany hard-rocker. To nie jest do bani - wtrąciłem - jeszcze tego nie słyszałeś, a już przeklinasz. Vaughn pięknie gra na swoim iPhonie! Lepsze niż Beats, to na pewno. Lepsze niż Beats, lepsze niż AKG K518 DJ. Taki ładny, jasny dźwięk!"
Uśmiechnął się, wyraźnie nie ufając informacjom, które otrzymałem. Ale ciekawość zwyciężyła.
Rocker wyjął z kieszeni marynarki ponuro wyglądający pręt, który okazał się być odtwarzaczem Hi-Fi FiiO X3 i podłączył do niego Aviatory. Spędził dobrą godzinę na odtwarzaniu utworów, sprawdzaniu ustawień, drapaniu się po głowie... W końcu zdjął słuchawki i ogłosił swój werdykt: "Wiesz, nie jest tak źle. O wiele lepsze niż się spodziewałem, a na pewno lepsze niż jakiekolwiek słuchawki Skullcandy, które wcześniej słyszałem! W dźwięku nie ma wyraźnych zniekształceń, jak w przypadku słuchawek Beats. Góra jest jednak nieco przytłumiona...". "To dobrze" - przerwałem - "dźwięk jest bardziej miękki, przyjemniejszy, nie uderza w uszy. "Ale co z 'życie jest bólem', jesteś za prawdą? Nie da się tego tak naprawdę poczuć bez wzlotów - powiedział z szyderstwem - Aha, no i dobrze. Średnica jest dobra, ale gdzieś pomiędzy nią a górą pojawia się problem: jest nieco ostra. Bas jest niezły, wyrazisty, szczególnie dla elektroniki. Ale do klasyki czy ciężkiego rocka już nie tak dobrze, brakuje szczegółów, dynamika nie jest w pełni oddana.
Rocker wziął do ręki mojego iPhone'a i po kilku minutach odsłuchu wydał następujący werdykt: "Trochę ciszej na wysokich tonach niż bym chciał, ale Aviator brzmi na nim świetnie. Tak, można to zrobić lepiej, dokładniej, wyraźniej, ale i tak jest bardzo dobrze. Wystarczająco dobrze dla ciebie. Dla audiofila pewnie nie.
Wynik końcowy
Jak ja nienawidzę Walentynek! To krwawe święto serca staje się tym bardziej bolesne, gdy dowiadujemy się, że chłopak dziewczyny z anime chce jej podarować Aviatory, oczywiście w kolorze białym! Co mogę zrobić, skoro prawie wszyscy je lubią... Musisz przyzwyczaić się do tego, że wyglądasz jak wszyscy inni. Jednak jak każdy (pozdrawiam, Koss Porta Pro!) się nie sprawdzi, model jest dość drogi (choć Beatsy są jeszcze droższe, a co). Można je nosić przez długi czas, nie zepsują się. A dźwięk... Dla iPhone/iPod są one więcej niż wystarczające. Ale i z odtwarzaczami Hi-Fi, jak zapewnił mnie rocker, da się ich słuchać, choć nie jest to wybór audiofila. Raczej osoba, niezależnie od upodobań, która lubi dobry dźwięk i ceni piękne rzeczy wysokiej jakości. I odłamki, oczywiście.