
Recenzja Hifiman Ananda - high-endowe słuchawki dla kosmitów
Szczerze mówiąc, zawsze miałem nieco ambiwalentny stosunek do produktów marki Hifiman. Z jednej strony Hifiman, wraz z amerykańską firmą Audeze i innymi, był zaangażowany w renesans słuchawek magnetoplanarnych, oferując ogromną różnorodność modeli, a także innowacyjne technologie, ale z drugiej strony, jeśli chcesz kupić słuchawki za tysiąc, dwa, a nawet pięć tysięcy dolarów, napis "Made in China", delikatnie mówiąc, trochę psuje wrażenie. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię słuchawek produkowanych w Chinach, ale jednak za te same tysiące dolarów Focal w modelach Elear i Elegia oferuje na przykład wspaniały ręcznie robiony francuski montaż z niewiarygodnie wysokiej jakości materiałów, a Audeze w swoich naprawdę legendarnych słuchawkach Lcd-2 ręcznie robiony amerykański montaż z rygorystyczną kontrolą jakości. Ale czy to wszystko oznacza, że Hifiman Ananda są gorsze od swoich amerykańskich lub francuskich konkurentów? W tej recenzji będziemy musieli się tego dowiedzieć i stwierdzić, czy są one warte swojej ceny, a co najważniejsze, jak dobrze brzmią.
Opakowanie
Zaczynając od pudełka, a raczej jego rozmiarów, od razu widać, że słuchawki z pewnością nie są tanie w środku. W zwykłym kartonowym pudełku zaklejonym taśmą klejącą, które często można znaleźć w "New Post", znajduje się właściwie samo etui, ale niestety miałem co do niego sporo pytań. Generalnie nie lubię szczegółowo opisywać zestawu dostawy, ale w tym przypadku po prostu nie mogę podzielić się swoimi doświadczeniami. Samo etui wygląda na solidne, pokryte sztuczną skórą i sugeruje swoim czarnym kolorem i gabarytami, że słuchawkom nic się nie stanie podczas użytkowania, ale po pierwsze niezbyt przypadła mi do gustu jego ergonomia, a po drugie brak możliwości otwarcia go bez przyłożenia dużego wysiłku.
Osobiście uważam, że korzystanie z tego etui jest szalenie niewygodne. Wyjmowanie z niego słuchawek lub kabla to jeden ciągły dyskomfort, a dzięki jego "przemyślności" można bardzo łatwo uszkodzić zarówno słuchawki, jak i kabel, ponieważ szczelina, w której można umieścić ten kabel, jest szczerze mała i dlatego musi być kilkakrotnie składana, przez co łatwo się wygina, co może być obarczone jego awarią.
Nadal można go używać, ale jeszcze przyjemniej jest go otwierać. Kiedy te słuchawki w końcu do mnie dotarły, nie mogłem zgrabnie otworzyć pudełka przez około 5-10 minut, ponieważ jego górna pokrywa była tak ciasno osadzona w pudełku, że tylko Harry Potter ze swoją magiczną różdżką mógłby ją otworzyć bez tytanicznego wysiłku. "Studiując sprawę" na "YouTube" dowiedziałem się, że absolutnie wszyscy użytkownicy mają problemy z obudową i nawet byłem trochę rozbawiony oglądając, jak blogerzy w połowie filmu po prostu nie mogli otworzyć pudełka i kontynuować swoją "wypowiedź" na temat słuchawek. Tutaj oczywiście Chińczycy wyraźnie przesadzili z poczuciem premium, raczej wyszło im to na niekorzyść.
Nawiasem mówiąc, w zestawie są dwa kable, brzmią bardzo dobrze i dlatego nie powinieneś mieć specjalnego powodu, aby kupić coś lepszego. Ale niestety to, czego zupełnie nie mogłem zrozumieć, to fakt, że jeden kabel jest przeznaczony do urządzeń z wyjściem 6,3 mm, a drugi do 3,5 mm, choć w zestawie znajduje się dobra przejściówka z 3,5 na 6,3 mm. Jaki jest sens tych dwóch kabli, nie mam pojęcia. Lepiej byłoby dołożyć do tych słuchawek kabel zbalansowany, skoro producent był tak hojny z dwoma, ale nie widzę absolutnie żadnego sensu w tych dwóch kablach.
Jakość wykonania
Oczywiście w przeciwieństwie do obudowy, chłopaki z Hifimana po prostu nie mogli zrobić czegoś źle z jakością, więc nie mogę powiedzieć nic poza pochwałami na temat jakości wykonania. Oczywiście cała konstrukcja słuchawek wykonana jest z metalu, poduszki nauszne z bardzo miękkiej hipoalergicznej ekoskóry z oddychającą tkaniną wewnątrz, dzięki czemu uszy się nie pocą, a pałąk wykonany jest z prawdziwej skóry, która raczej nigdy się nie rozerwie. Warto też zaznaczyć, że bardzo wątpię, by nauszniki zużyły się tu choćby odrobinę, bo tak jak pisałem wyżej, ich wewnętrzna część wykonana jest z siateczkowej tkaniny, więc nawet pomimo efektu pamięci, przez najbliższe 5 lat raczej nie trzeba będzie ich wymieniać, co uważam za zdecydowany plus, bo wymiana nauszników w dzisiejszych czasach do tanich przyjemności nie należy, szczególnie biorąc pod uwagę ich cenę za ten model. Poza tym oczywiście nic nie trzeszczy, nie ma luzów itp. i ogólnie odnoszę wrażenie, że jakościowo słuchawki te nie są gorsze od Audeze Lcd-2.
Komfort
Dzięki zastosowaniu bardzo ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych, miękkich poduszek nausznych, a także wygodnego pałąka, słuchawki okazały się bardzo komfortowe. Z jednej strony ważą przyzwoite 399 gramów, ale z drugiej strony te same Audeze mają wagę 595 gramów, więc nie powiedziałbym, że są bardzo ciężkie. Ogólnie rzecz biorąc, nie miałem żadnych uwag co do wagi. Słuchawek dosłownie nie czuć na głowie, nigdzie nie ściskają, jak to robią na przykład Sennheiser hd 660, a poza tym mają nie tylko nietypową, ale i bardzo obrotową konstrukcję, która jest odpowiednia dla każdego. Nawet siedząc w nich przez kilka godzin, możesz być pewien, że nie będziesz odczuwał żadnego dyskomfortu, poza tym, że twoje uszy zmęczą się muzyką i zdejmiesz je.
Design
Wiedząc z góry, jak te słuchawki będą wyglądać w szczegółach, nie miałem pojęcia, że będą wyglądać tak fajnie na żywo. W porównaniu do wszystkich innych słuchawek (w tym Audeze i Focal), marsjański design Hifiman Ananda jest niesamowity. Tak, dokładnie marsjański. Można odnieść wrażenie, że kosmici podczas międzygalaktycznej ekspedycji cofnęli się w czasie o 100 lat i przypadkowo zapomnieli o tych słuchawkach, które oprócz nierealnych proporcji i designu są również całkowicie czarne. Podobało mi się również to, że na przykład ci sami Francuzi z Focala lubią robić kilka wersji tych samych słuchawek, umieszczając podobną cenę i twierdząc, że wszystkie modele są "wykonane od podstaw", chociaż w rzeczywistości różnią się tylko projektem. Hifiman, dzięki Bogu, nie ma z tym problemów. W przypadku tej marki, pomimo szerokiej rozpiętości cenowej, istnieje jasna hierarchia słuchawek, więc bardzo trudno jest się w ich ofercie, delikatnie mówiąc, pogubić.
Dźwięk
Początkowo, nawet pomimo magicznej ceny przekraczającej 1000 dolarów, spodziewałem się, że podobnie jak w odsłuchiwanych przeze mnie słuchawkach Hifiman, nacisk zostanie tu położony na bas, a dźwięk będzie nieco syntetyczny. Nie powiem, że w Anandach nie ma w ogóle syntetyczności i podkreślenia basu, ale o ile w innych modelach Chińczyków mnie to nieco irytowało, to w tych bardzo mi się podobało, po pierwsze ze względu na dobre zestrojenie, a po drugie ze względu na cenę. Ten charakter brzmienia określiłbym raczej jako nowoczesny. Jak na mój gust zarówno Audeze Lcd-2, jak i Focal Elear brzmią nieco staroświecko. Oczywiście jest niesamowita rzesza fanów vintage'u, ale tu nie chodzi o Audeze i Focala, a nawet nie blisko. Według tego, co widzę na całym rynku audiofilskiego sprzętu audio, zaczynając od niedrogich słuchawek TWS, a kończąc na fajnych podłogowych akustykach za 50-100 tysięcy dolarów, trendem jest teraz asertywne brzmienie z lekkim naciskiem na bas z nutami nieco syntetycznymi w całym zakresie częstotliwości i Hifiman nie są wyjątkiem. Najciekawsze jest to, że spośród naprawdę "high-endowych" słuchawek w mojej pamięci, te są pierwszymi z takim charakterem brzmienia. Co więcej, jeśli mówimy bardziej szczegółowo o wysokich, średnich i wysokich częstotliwościach, to w przeciwieństwie do tych samych Audeze i Focal w tych słuchawkach absolutnie cały zakres częstotliwości ma prawie taki sam charakter i szczegółowość, co bardzo mi się podobało. Nie jestem przeciwnikiem "różnorodnego" dźwięku, ale jednak kiedy zakładasz słuchawki i słyszysz ten sam charakter dźwięku na różnych częstotliwościach w różnych utworach, to z pewnością czyni je znacznie poważniejszymi w twoich oczach. Powtarzam, byłoby dobrze, gdyby grały, tak jak lubi większość koneserów high-endowego sprzętu, w sposób dojrzały, czyli praktycznie bez basu, jakiejkolwiek syntetyczności i ostrości, ale grają zupełnie inaczej, a przy tym mają całkowicie homogeniczne pasmo przenoszenia i to jest właśnie magia Hifiman Ananda! Niemal wszyscy konkurenci, których z pamięci można naliczyć co najmniej 5-7 sztuk, oferują praktycznie to samo, tyle że z drobnymi różnicami w designie i brzmieniu, lecz w swej pierwotnej i faktycznej ideologii to wszystko to samo. Jednocześnie na wszystkich frontach, zwłaszcza pod względem brzmienia Hifiman wygina swoją linię i w przeciwieństwie do innych słuchawek albo się je lubi, albo nie, jakieś neutralne stanowisko, moim zdaniem, do którego należy się tutaj stosować jest wręcz nierealne, ale mi osobiście brzmienie tych słuchawek bardzo przypadło do gustu.
Bas
Bas w tych słuchawkach niesamowicie mnie ucieszył swoją szybkością i szczegółowością. Słuchałem wcześniej niesamowitej ilości słuchawek, w tym takich, w których bas był na pierwszym miejscu. Tutaj tego nie ma, ale jest niesamowicie dokładny, szybki i szczegółowy. W przeciwieństwie do absolutnie wszystkich konkurentów "mięsa" w niskich częstotliwościach tutaj z nadmiarem, więc z takim basem nie będzie się nudzić na pewno. Myślę, że inżynierowie osiągnęli taki wynik w porównaniu z innymi modelami nie tylko dzięki bardziej precyzyjnemu dostrojeniu przetworników, ale także dzięki technologiom, które są faktycznie stosowane w tych przetwornikach.
Średnie częstotliwości
Oczywiście "syntetyczność", o której wspominałem przez prawie połowę tej recenzji, odnosi się przede wszystkim do średnich częstotliwości, a także góry wokali (ale to już HF). Ta właśnie nienaturalność dodawała nawet uroku zakresowi średnich częstotliwości, bo generalnie nawet na nagraniach z wyższej półki instrumenty niestety często nie są nagrywane zbyt dobrze i to właśnie dzięki tej syntetyczności, a co za tym idzie zabarwieniu, udało się uzyskać bardzo ciekawy efekt - dźwięk zdawał się wracać do referencji, ale z minimalnymi różnicami, jakie byłem w stanie usłyszeć.
Wysokie częstotliwości
Początkowo wysokie tony wydawały mi się nieco ostre, a momentami wręcz tnące. Owszem, sam zakres średnich częstotliwości jest już wyspowy, zwłaszcza jego wysokie tony, ale wysokie częstotliwości początkowo pod tym względem robiły na mnie jeszcze większe wrażenie. Również po rozgrzaniu ostrość stała się w pewnym stopniu mniejsza, a po podłączeniu poważniejszego wzmacniacza pojawiła się doskonała kontrola, która wpłynęła nie tylko na wysokie częstotliwości, ale ogólnie na cały zakres częstotliwości, ale ogólny obraz pozostał taki sam.
Sprzęt
Mając niską impedancję i wysoką czułość, w zasadzie możesz kołysać tymi słuchawkami ze wszystkiego, inną rzeczą jest to, czy będzie to dla ciebie wystarczające. Ja z kolei podłączyłem te potwory do Audioquest dragonfly cobalt, który, co zrozumiałe, nie był w stanie wycisnąć wszystkiego, do czego te słuchawki są zdolne, głośność była z pewnością wystarczająca, ale brakowało mikrodynamiki i szczegółowości, ale po podłączeniu Schiit audio Jotunheim wszystko stało się na swoim miejscu. Wyważona agresywność w tandemie z dobrą szczegółowością i dość szeroką sceną stworzyły bardzo wysoki poziom reprodukcji muzyki i generalnie jakiekolwiek komentarze byłyby zbyt subiektywne i indywidualne, więc nie ma absolutnie sensu ich wyrażać.
Porównanie z konkurencją
Ze względu na koncepcję i ideologię te słuchawki porównałbym raczej nie z Focal Elear, a z Audeze lcd-2, gdyż w przeciwieństwie do francuskich słuchawek nie mają one żadnych bajerów, a zarówno te pierwsze, jak i drugie posiadają radiatory magnetoplanarne. Ale i tak osobiście uważam Audeze Lcd-2 za zbyt ciężkie i nieco niewygodne, a pod tym względem Hifiman prezentuje się znacznie lepiej, demonstrując doskonały komfort przy mniejszej wadze i bardziej przemyślanej konstrukcji. Bezapelacyjnym liderem w tym aspekcie jest jednak Focal, gdyż nie posiadają one gigantycznych radiatorów magnetoplanarnych, które oprócz tego, że są większych rozmiarów, to jeszcze negatywnie wpływają na gabaryty słuchawek w ogóle, zaczynając od muszli, a na pałąku kończąc.
Pod względem brzmienia Focal Elear scharakteryzowałbym następującym stwierdzeniem: "jak Sennheiser 600th line, tylko jeszcze fajniejsze i wyższej jakości". Tutaj mamy już wszystkie plusy, takie jak ręczny montaż, piękne pudełko, wykwintny design, materiały premium, ale pod względem dźwięku Hifiman nadal zapewnia lepszą szczegółowość i zapewnia bardziej ostre wrażenia słuchowe, podczas gdy Focal brzmi nieco bardziej niechlujnie. Co więcej, Hifimana można rozbujać niemal wszystkim, podczas gdy Focal potrafi pluć na słabej jakości nagrania czy sprzęt.
Audeze z kolei mogą wydawać się bardziej naturalne, ale pod względem detaliczności Hifimany, moim zdaniem, wciąż je przebijają. Być może dzięki swojej ostrości Chińczykom udało się osiągnąć to wrażenie "super dopracowania", a w przeciwieństwie do Lcd-2 Hifimany nie nadają się do nagrywania i pracy z dźwiękiem, Focale jeszcze jakoś dają radę w tym scenariuszu, ale i tak pierwszeństwo w fajnych studiach nagraniowych zawsze miały albo "zenhamy" 600, albo jeśli fundusze pozwalały słuchawki Audeze. Krótko mówiąc, inżynierowie nie byli pokrzywdzeni pod względem charakteru dźwięku, więc mieli swobodę tworzenia tego, co uważali za potrzebne, a nie tego, czego potrzebował rynek dźwiękowy, więc mieli odpowiedni charakter dźwięku.