
Recenzja słuchawek Shure AONIC Free TWS. Referencyjny dźwięk w podróży
Tym razem mam dla Was gorącą nowość od amerykańskiej firmy Shure - debiutujące słuchawki TWS AONIC Free. Cena modelu w naszym kraju wynosi około 240 dolarów. Shure to ikoniczny producent koncertowego sprzętu nagłaśniającego i audiofilskiego z niemal stuletnią historią, ale nawet tak konserwatywne marki ustępują obecnie w obliczu szalonej popularności bezprzewodowych urządzeń audio. Pamiętam, jak w przeszłości pisałem recenzję o flagowych półśrednich słuchawkach Bluetooth Shure'a AONIC 50, pozostawiły po sobie przerażające wrażenie. Mam nadzieję, że w przypadku True Wireless twórcy również nie oszczędzili na kunszcie. Shure AONIC Free są pozycjonowane jako zrodzone w studio, włożono w nie doświadczenie z budowy firmowych słuchawek monitorowych, to dość intrygująca obietnica. Zwłaszcza, że Shure to surowi profesjonaliści, w ogóle nie mają tendencji do flirtowania z publicznością, doskonała jakość ich produktów częściej mówi sama za siebie. Ale TWS... Zobaczmy, jak studyjne brzmienie okaże się tutaj. Recenzja będzie szczera, słuchawki zdążyły mnie kilka razy zaskoczyć, opowiem o tym wszystkim szczegółowo. Do rzeczy.
Wrażenia wizualne
Zacznijmy znajomość od rozpakowania. Shure AONIC Free przychodzą w okrągłym czarno-złotym pudełku na nóżkach i ze wstążką. Znajduje się na nim zdjęcie modelu oraz podstawowa specyfikacja. Zestaw jest standardowy dla słuchawek TWS: etui do ładowania, 3 pary piankowych poduszek usznych Comply oraz krótki kabel USB Type-C.
Kilka słów o etui. Było ono dość grube i bardzo dużych rozmiarów, w wąskiej kieszeni się nie zmieści, weźcie to pod uwagę. Porównując ze zwykłymi etui współczesnych słuchawek bezprzewodowych ten potwór jest dwa, a nawet trzy razy większy. Za co, Shure? No cóż, przynajmniej matowy plastik, z którego wykonano etui, jest lekki. Ale są też inne obiektywne spostrzeżenia - brak osobnych wskaźników dokładnego poziomu naładowania, brak ładowania bezprzewodowego.
Przechodząc do designu słuchawek. Tutaj również czekała mnie niespodzianka. Nauszniki AONIC Free są duże, szerokie i kształtem przypominają słuchawki Bluetooth z przeszłości. Nie wiem na ile właściwe jest wypuszczenie TWS o takim wyglądzie w 2022 roku. Obudowy wykonane są z plastiku, mój sampel miał je w odcieniu "Graphite". Na zewnętrznych panelach znajdują się wskaźniki świetlne. Głowice dźwiękowe są cienkie, zwykłe dysze firm trzecich nie będą do nich pasować. Przy okazji powtarza się tu znana historia - rozmiar misek jest duży, ale one same są lekkie, zaledwie 13,5g. Budowa jest ok, gwarancja na ten model wynosi 2 lata.
Pozwolę sobie nie ironizować, że z Shure AONIC Free można zdecydowanie wyróżnić się wśród tłumu ludzi z takimi samymi TWS od innych producentów, ok? W końcu można znieść każdy dziwny design pod dwoma warunkami: po pierwsze dobra ergonomia, a po drugie przyzwoite brzmienie. O potencjale muzycznym AONIC Free porozmawiamy nieco później, ale już teraz chciałbym ocenić komfort noszenia. Pomimo tego, że słuchawki wyglądają dość onieśmielająco, dla mnie osobiście okazały się idealnie wygodne. Jest to jeszcze kwestia indywidualna, ale myślę, że większość użytkowników nie będzie miała problemu. Dopasowanie jest umiarkowanie głębokie, miseczki pewnie trzymają się w uszach, nie wypadają i nie męczą. A już na pewno nie zgubicie przypadkowo słuchawki o takim rozmiarze. Nie, to wystarczy, pamiętam, że obiecałem bez sarkazmu.
W sumie, podsumowując, mogę stwierdzić, że Shure AONIC Free to oczywiście przyssawka, ale niezwykle wygodna przyssawka. Dziękuję za możliwość odsłuchu.
Cechy i funkcjonalność
Dopełnieniem retro designu Shure AONIC Free jest czysto przyciskowe sterowanie. Fani sensora będą niezadowoleni, ale ja osobiście nie lubię przypadkowych uruchomień, więc widzę w tym pewne plusy. Ponadto klawisz nie znajduje się bezpośrednio na płycie czołowej, ale z boku, więc wciskając go nie wpychamy słuchawki do ucha. Model ten pozwala na zmianę głośności, przełączanie utworów, odbieranie połączeń i komunikację z wirtualnym asystentem. Są podpowiedzi głosowe, a także nieco przerażające sygnały dźwiękowe uruchamiania i wyłączania.
Pod względem zestawu funkcji AONIC Free jest całkiem niezły, ale bez rewelacji. To standardowy zawodnik w swoim średniobudżetowym segmencie cenowym, nie oferuje mnogości funkcji, ale te układy, które dostaje, spełniają wszystkie wymagania stawiane TWS w tej klasie.
Mamy Bluetooth w wersji 5.0 z kodekami AAC i aptX. Zamiast aktywnej eliminacji szumów ANC wykorzystuje opatentowaną konstrukcję Sound Isolating, która w naturalny sposób blokuje dźwięki otoczenia. Nawiasem mówiąc, ta technologia naprawdę działa. Jest też regulowana przejrzystość Tryb środowiska i jest to pięknie zaimplementowane. Stali czytelnicy pamiętają, jak często w artykułach o audiofilskich błędach pisałem o ryzyku chodzenia ze słuchawkami po drodze, więc poważne podejście Shure do tej funkcji bardzo mnie cieszy.
Znajome urządzenie AONIC Free wie, jak połączyć się automatycznie. Nie dzieje się to błyskawicznie, ale przynajmniej nie ulega awarii. Jeśli schowamy słuchawki do etui, połączenie ze źródłem kończą natychmiast, odnotuję to, bo z innymi True Wireless tutaj miałem problemy. Model ten zaprzyjaźnił się z moim kapryśnym SP2000, choć kilka razy głośność była zbyt niska, ale zostało to wyleczone przez restart. Za to połączenie AONIC Free jest niezwykle stabilne, są to jedne z najlepszych TWS pod tym względem ze wszystkich testowanych przeze mnie słuchawek, mogą śmiało konkurować z droższymi słuchawkami.
Podobno zoptymalizowano rozmieszczenie mikrofonów rozmów dla większej czystości rozmowy. W praktyce głos przekazywany jest dość wyraźnie, nie ogłuszająco, ale wciąż nie krystalicznie czysto. W cichym otoczeniu czułość mikrofonów jest wystarczająca, ale na ulicy komunikowanie się przez telefon ze słuchawkami będzie utrudnione.
Omówmy teraz autorską aplikację "ShurePlus PLAY" dla iOS i Androida. Jest rewelacyjna, chłopaki, polecam zdecydowanie ją pobrać, dostajemy dostęp do wielu ustawień, od dostosowania sterowania przyciskiem i stopnia przejrzystości danego trybu, po ustawienie EQ, sygnałów dźwiękowych i wskaźników świetlnych. Są oczywiście aktualizacje firmware i informacje o urządzeniu. Jest też przydatna funkcja "PausePlus", która aktywuje tryb transparentny przy każdym wstrzymaniu muzyki. Ciekawym trendem jest również to, że TWS-y z przyciskami coraz częściej pozwalają na dostosowanie sterowania, co wcześniej mogły robić tylko modele z ekranem dotykowym.
Czas pracy na baterii
Czas pracy na baterii Shure AONIC Free nie jest rekordowy - do 7 godzin na jednym ładowaniu, do 21 godzin z etui. Są to liczby godne szacunku, ale biorąc pod uwagę duże rozmiary obudowy, liczyłem na bardziej imponujący czas pracy na baterii.
Dźwięk
Główne testy odbywały się na słuchawkach Astell&Kern A&Ultima SP2000, iBasso DX160 oraz iPhone 12 Pro.
Tutaj mój poziom sceptycyzmu nieco się obniżył. Shure AONIC Free gra naprawdę ładnie, spokojnie i uwodzicielsko, widać tu obecność firmowego pisma. Oczywiście, jeśli szukacie wzorowej precyzji, ekstremalnej szczegółowości i suchej analityczności prawdziwych monitorów studyjnych, to nie jest to wasza opcja. Ale charakter słuchawek jest umiarkowanie neutralny, powściągliwy i zrównoważony, wciąż daleko mu do masowo produkowanych TWS z ich napompowanym buczącym basem i mulistym bałaganem zamiast reszty spektrum.
Od razu zwrócę uwagę na dość holograficzną scenę, jaką buduje ten model. Zarówno na szerokość, jak i na głębokość panorama jest lepsza niż przeciętna, a dobra dynamika zapewnia separację planów i kontrastową wyrazistość leadów. Obrazy są trójwymiarowe i można je dowolnie renderować w trzech wymiarach. Wszystko to oczywiście z zastrzeżeniem ograniczeń, jakie towarzyszą transmisji Bluetooth.
Wśród cech, o których warto wspomnieć, jest również widoczna delikatność, miękkość i śpiewność AONIC Free. Potrafią one pracować z podtekstami, wciągać słuchacza w rozmaite ciepłe odcienie, wypełniać przestrzeń migotaniem gładkich akordów. Nie ma tu gwałtownych akcentów, więc obraz odbierany jest jako bardziej komfortowy, gładki i spójny. I znowu, fani sztywnej linearności mogą spotkać się z brakiem wyrazistości i mikrodetaliczności, a fani płomiennego drive'u wręcz przeciwnie - będą chcieli spotęgowanej emocjonalności, ale moim zdaniem brak skrajności uczynił ten model dość uniwersalnym. Dla TWS jest to chyba dobre rozwiązanie. Jeśli się znudzi, wystarczy przełączyć equalizer.
W zakresie częstotliwości.
Basy są bite, lekkie, szybkie i dziarskie. Mają przyzwoitą głębię, dobrze zarysowaną definicję i schludnego, sprężystego kopa, ale bez masywności i gęstości tekstury. Uderzenie jest wyraziste i plastyczne, spektrum jest wypracowane pewnie i technicznie. Trochę więcej ciała i naturalnej aksamitności w średnim basie byłoby miłe, ale dam mu kudosy za kontrolę przy głośniku niskotonowym.
Średnica jest melodyjna, zwiewna i naturalna tonalnie. Jako zaletę wymienię nienachalność, spójność i ruchliwość, z jej wad - spłaszczenie drobnych niuansów. Punkt ciężkości przenosi się na makroskładnik kompozycji, choć ogólna szczegółowość jest na akceptowalnym poziomie, zwłaszcza obok konkurentów wśród słuchawek TWS. Mniej więcej to samo można powiedzieć o rozdzielczości. Wokale są dość ekspresyjne i żywe, kontury instrumentów nie są podkreślone, ale dobrze rozróżnialne.
Wysokie częstotliwości są przejrzyste, ciepłe, szybkie. Są lekko dzwoniące, co jednak nie szkodzi słuchowi, a jedynie dodaje wyrazistości obrazowi. Górna długość głośnika wysokotonowego jest zgodnie z oczekiwaniami najbardziej podstawowa, biorąc pod uwagę realne możliwości kodeka aptX, ale ta część spektrum, którą AONIC Free potrafi zagrać, jest prezentowana elastycznie, pięknie, a nawet delikatnie. A dzięki temu, że góry nie są zagłuszane czy całkowicie ucinane, słuchawki adekwatnie radzą sobie z gatunkami akustycznymi. Tutaj nie będę się czepiał.
O porównaniach
Ponieważ nie lubię robić świadomie niesprawiedliwych bitew pomiędzy modelami z różnych segmentów cenowych, moje ulubione Noble Fokus Pro i Devialet Gemini nie trafiają do tej sekcji. Porozmawiajmy więc o bezpośrednich rywalach dla Shure AONIC Free. Być może kwestia różnicy w wielkości obudowy jest oczywista, skupmy się więc na charakterze boiska.
Zacznijmy od popularnych słuchawek Sennheiser CX 400BT True Wireless, o których kiedyś pisałem recenzję. Mają one bardziej mainstreamową sygnaturę dźwiękową z akcentami w kształcie litery V, obraz jest tu bogaty, emocjonalny, wygodny i przyjemny. Zakres barwowy tego modelu jest cieplejszy, bas jest bardziej zaakcentowany, jest okrągły aksamitny i masywny. Jeśli TWS-y Shure'a brzmią dla was nudno, lepiej przyjrzeć się tej opcji. Ale dźwięk CX 400BT True Wireless jest właśnie muzykalny, solidny i spójny, przy czym często brakuje w nim techniczności i kontroli.
Jeśli natomiast zależy wam na jak najbardziej przejrzystym i precyzyjnym brzmieniu, to sensowne jest przyjrzenie się bliżej pierwszym słuchawkom TWS firmy Grado, czyli GT220 True Wireless. O nich też napisałem recenzję. Charakterystyczny styl z dedykowanymi głośnikami wysokotonowymi jest tu zaimplementowany tylko częściowo, model nie jest radykalnie audiofilski, nadaje się dla zwykłych użytkowników, ale mimo to ma wystarczająco dużo klarowności. Dźwięk Grado GT220 True Wireless jest wyrafinowany, zgrabny, otwarty i zwiewny, dość szczegółowy, choć nieco jasny. Bas jest lekki, ale zaakcentowany i perkusyjny, z ważkim subem, średnica jest wyraźna, sucha, dobrze zdefiniowana i sprawiedliwa, a wyższe częstotliwości są wyraziste i dobrze zdefiniowane. Powinienem jednak zauważyć, że ogólny obraz jest tutaj bardziej płaski niż w przypadku Shure AONIC Free z jego ładnym wolumenem.