
Recenzja Klipsch T5 II Sport McLaren. Słuchawki dla kierowców!
Uwielbiałem moje pierwsze Klipsch T5! Podobały mi się tak bardzo, że nie rozstawałem się z nimi przez ponad miesiąc. Rozstałem się z nimi w dość nietypowy sposób - zostawiłem je w taksówce. Nie wiem, kto ich teraz słucha, ale jeśli oglądasz ten film, oddaj je!
Ale nie o tym mówimy, mówimy o nowej drugiej generacji Klipsch T5 i mamy również wersję sportową i limitowaną wersję wyścigową. Ponieważ jestem kierowcą wyścigowym, mam rower wyścigowy, prawie, i samochód wyścigowy, prawie, ta recenzja powinna być wyjątkowo obiektywna. Prawie.
Opakowanie.
Drogie, bogate i bardzo ładne! I to tyle, jeśli chodzi o pudełko i wszystko, co jest w nim upchane: 5 dodatkowych par silikonowych poduszek nausznych, para pianek, nasadki na chrząstki, no cóż, niezwykle fajny kabel do ładowania, dokumentacja, fajne naklejki, z których jedną chciałbym powiesić na moim samochodzie. Tym, co odróżnia wersję Sport od Sport McLaren Edition, jest dołączona bezprzewodowa ładowarka. Nie widziałem jeszcze słuchawek z takim zestawem!
Design i ergonomia
Na widok obudowy oczy same podchodzą do głowy. Na początku wcale nie jest jasne, czym jest ta baloomba i jak dostać się do słuchawek, potem otwierasz ją sprytnym zatrzaskiem i widzisz w środku same słuchawki w żółtej formie. A po drugiej stronie mamy blok koralików pochłaniających wilgoć! Samo etui jest w pełni zabezpieczone przed dostaniem się wilgoci do środka i jest wystarczająco wytrzymałe, aby wytrzymać kilkanaście upadków. Ale to, co mi się nie podobało, to fakt, że obudowa bardzo szybko się rysuje. Ale etui w zwykłej wersji jest moim zdaniem o wiele fajniejsze - jak zapalniczka Zippo.
Same słuchawki mogą być używane zarówno z uchwytem chrząstki, jak i bez niego. Jeśli zdejmiemy całą tę gumową historię, otrzymamy klasyczne T5 II, które z pewnością mają znacznie gorszą retencję niż sportowa modyfikacja. Zewnętrznie model nie wyróżnia się w żaden szczególny sposób, wygląda dość organicznie w uszach, gdyby nie te stale migające diody LED w kolorze czerwonym i niebieskim.
Sterowanie tutaj nie jest dotykowe, ale mechaniczne i całkiem zrozumiałe - wynik! To, co mi się nie podoba, to brak czujników zbliżeniowych - przyzwyczaiłem się do tego, że muzyka jest wstrzymywana po zdjęciu słuchawek. Ale potraktujmy to jako chip Hi-Fi Klipscha.
Ponieważ są to słuchawki sportowe, stopień ochrony wynosi IP67 zarówno dla obudowy, jak i słuchawek. Możesz biegać, skakać, robić pompki i uprawiać crossfit podczas burzy. Jeśli chodzi o fiksację - super! Test Maxima Spivaka zdany celująco.
Brzmienie
Szanowany Michaił Borzenkow z jakiegoś powodu tak odnosił się do pierwszych Klipsch T5, ale chodziło oczywiście bardziej o dopasowanie niż dźwięk, ale dla mnie dźwięk pierwszej "Tepy" był i jest jednym z najlepszych w słuchawkach TWS. Nowa generacja nie poprawiła się zbytnio, poza dodaniem pianki do zestawu, co dało większą izolację akustyczną i nieco inną lokalizację dźwięku. Poza tym nadal są to najbardziej klasyczne słuchawki do rocka! Uwielbiają wysokiej jakości nagrania i obsługują aptX, gitara gra świetnie, perkusja i dzwonki też! Wszystko jest powalające i magiczne.
Ale nie ma ANC, co w słuchawkach za 300+ funtów jest bardzo... oldschoolowe, jak sądzę. Ale jest tryb przezroczystości, który działa bardzo dobrze.
Mikrofon
Nie ma wątpliwości co do jakości mikrofonu w cichym otoczeniu, ale w hałaśliwym jest tak sobie. Niestety, kiedy testowałem pierwsze Klipsch T5s, nie miałem najjaśniejszego pomysłu, aby przetestować mikrofony tak jak teraz. Oto więc nagranie mikrofonowe nowych Klipschów i pary słuchawek o podobnej stylistyce dla porównania.
Odtwarzanie
Autonomia
Żywotność wbudowanej baterii samych słuchawek wynosi 8 godzin + 24 godziny w etui. Nie jest to rekord, ale jest w porządku. Można je ładować zarówno bezpośrednio za pomocą kabla, jak i za pomocą bezprzewodowej ładowarki dołączonej do etui. Powinienem zaznaczyć, że podczas ładowania zamkniętego etui nie wiadomo, czy jest ono naładowane, czy nie, ponieważ wszystkie wskaźniki znajdują się w środku.