
Recenzja FiiO M15 - doskonały odtwarzacz
Plany FiiO dotyczące flagowca zmieniały się kilkakrotnie. Początkowo nie planowali go w ogóle wypuszczać, uważając się za gracza średniego segmentu, potem pomyśleli, żeby wypuścić dwa na raz, bo jak tu nie dać przyszłym nabywcom wzmacniacza THX-AAA, tak uwielbianego przez zachodnich audiofilów? Potem, po namyśle, zdecydowaliśmy się na jedną, ale za to najbardziej "wypchaną" wszystkim, co się da. Postanowili nie wypuszczać bardziej zaawansowanego M15 Pro, przynajmniej na razie. Dlatego dziś porozmawiamy o szczycie osiągnięć FiiO.
To właśnie uwielbiam w forumowych "ekspertach", to zamiłowanie do pochopnych wniosków, wypowiadanych przed premierą danego urządzenia. Dopiero po zaprezentowaniu M15 słuchacze doszli do wniosku, że FiiO zdecydowało się konkurować z Astell&Kern reprezentowanym przez SP2000, a wniosek ten został wysnuty jedynie na podstawie użytych przetworników, w M15 znajdziemy również parę AK4499. Na próżno szukać logiki w takich wnioskach, jak również w homerycko śmiesznym "rozczarowaniu", że M15 nie jest zbyt podobna do Ultimy. Moim zdaniem to pozytywna rzecz, FiiO pokazało jak widzą dźwięk najwyższej klasy i jak go osiągają (a jest na co popatrzeć).
Jedną z ciekawszych koncepcji tego odtwarzacza są "bezpośrednie tryby pracy", w których DAC USB i odbiór Bluetooth to sprawa stricte sprzętowa. Widzieliśmy to już w przypadku DAC-a (iBasso korzysta z XMOS-a w starszych odtwarzaczach, a także w M15), ale CSR8675, który odpowiada za interfejsy bezprzewodowe, mile zaskoczył. W rzeczywistości okazuje się, że "fifa" jest m.in. najbardziej audiofilskim odbiornikiem Bluetooth.
Oczywiście reszta farszu też jest zrobiona na poziomie zaawansowania technologicznego, oprócz flagowych DAC-ów jest potężny wzmacniacz ze specjalnym trybem dla ciasnych słuchawek (ponad 800 mW na 32Ω zbalansowanego wyjścia), nietypowa hybrydowa regulacja głośności, specjalny oscylator główny i wiele więcej. Naturalnie, wszystkie te dobroci wymagają baterii o dużej pojemności (sam 4499 jest o wiele bardziej żarłoczny niż 4497), więc mamy tu ogromną baterię o pojemności 7490 mAh. Ładowanie trwa około 3,5 godziny przy użyciu Quick Charge i trwa od 9 godzin przy zrównoważonym wyjściu i 12 przy zwykłym. To wszystko zaowocowało zwiększeniem rozmiarów i wagi (300 gramów), ale ponieważ grubość nie zwiększyła się znacząco, w mojej kieszeni odtwarzacz nadal się mieści, ale nie jest tak wygodny jak M11 czy coś mniejszego.
Opakowania i pakowanie
Ogólnie rzecz biorąc, chęć FiiO, aby dać z siebie jak najwięcej jest zauważalna w każdym szczególe, począwszy od obecności dwóch zbalansowanych wyjść (2.5mm i Pentaconn), a skończywszy na sprzętowym przełączniku Hold. Jedynym miejscem, w którym niestety odstąpiono od tej zasady jest opakowanie. Nie wiem dlaczego, ale nie włożyli do pudełka nawet silikonowego etui, nie mówiąc już o czymkolwiek nawet zdalnie przypominającym skórę. Dodatkowo zapowiedziane zostało etui od samego FiiO, ale nie wiem czy jest już w sprzedaży. Również obudowę z takim podejściem do designu wypuściła firma DD HiFi (i to całkiem niezłą, tak na marginesie).
Samo opakowanie wykonane jest z odrobiną zbytniego patosu: w drodze do odtwarzacza drżące ręce oczekującego nabywcy muszą pokonać trzy warstwy opakowań, w tym obowiązkową drewnianą skrzynkę. Oczekiwanie często zwiększa jednak przyjemność, która po nim następuje, a w tym przypadku jest to niemal nieuniknione.
Projektowanie i ergonomia
Osoby, które interesowały się rynkiem telefonów komórkowych 15 lat temu pamiętają, że Samsung miał dwa centra projektowe w różnych miastach: Gumi i Suwon. Dlatego wszystkie produkty firmy zostały dość wyraźnie podzielone na dwie grupy, zarówno pod względem wyglądu, jak i sprzętu. Czasami mam wrażenie, że FiiO ma dwa różne zespoły projektowe (być może składające się z tej samej osoby), tak różne są ich urządzenia. Po kanciastych M11 i M11 Pro flagowy M15 wygląda jak powrót do poprzednich modeli, takich jak M9: zaokrąglone końce, gładsze kształty, czarny metal i tylna pokrywa z włókna węglowego. Jednak bardzo wygodnie trzyma się go w dłoni, niewielkie wgłębienia po bokach zapewniają odpowiedni chwyt. Na mój gust, M15 jest ciekawszy od młodszych modeli, ostre kąty, choć na pierwszy rzut oka wyglądają spektakularnie, w codziennym użytkowaniu nie jest najlepszą opcją dla gracza, zwłaszcza tak dużego jak nasz bohater. Zastosowanie metalu służy nie tylko celom estetycznym, ale także praktycznym, potężny wzmacniacz M15 nagrzewa się dość wyraźnie, więc obudowa służy do odprowadzania ciepła, więc starajmy się nie pozbawiać gadżetu wentylacji, przyklejając go pod kocem (przynajmniej w trybie wysokiej mocy).
Większość przedniego panelu zajmuje ekran, jest on taki sam jak w "jedenastce", czyli 5,15", IPS 720×1440, nie jest to coś przełomowego, ale jak na gracza - całkiem przyzwoitego: kąty widzenia, margines jasności, odwzorowanie kolorów i rozdzielczość nie dają powodów do narzekań.
Mimo dużego ekranu nie zapomniano o fanach "ślepego" sterowania, do dyspozycji mamy nie tylko cztery tradycyjne przyciski (włączanie/blokowanie, odtwarzanie/pauza i przewijanie do przodu/do tyłu), ale także sprzętowy przełącznik HOLD oraz przycisk zapasowy, którego funkcje można zmienić w menu głównym. Nietypowo, regulacja głośności wykorzystuje potencjometr, co jest rzadkością w dzisiejszych czasach wszechobecnych enkoderów, więc użytkownicy mogą doświadczyć w pełni analogowej szczelności obrotu. Sterowanie dźwiękiem jest jednak hybrydowe, z pozycją potencjometru konwertowaną na "cyfrową" przez ADC i używaną do precyzyjnego dostrajania. Równowaga kanałów, wiesz, musisz uważać. Pod pokrętłem potencjometru znajduje się okrągła dioda LED, którą można regulować w kilku trybach, m.in. wskazania głośności i jasności. Dla tych, którzy lubią dokładność - na pasku stanu znajduje się cyfrowe wskazanie poziomu dźwięku.
Na górze są wszystkie wyjścia, jak poprzednio, są tam obydwie popularne opcje 'balance': 4,4 i 2,5 mm. Co szczególnie cieszy, to fakt, że mniejsze z wyjść ma teraz również metalowe wykończenie i jest wyśrodkowane w ogólnym rzędzie, teraz nie wygląda jak ubogi kuzyn jak w M11.
Na dole umieszczono slot na karty pamięci, ale tylko jeden. M15 ma tylko 64GB pamięci flash, jednak karty 512GB są coraz tańsze, więc raczej nikt nie będzie miał dużych problemów z pamięcią masową. Na dolnej krawędzi znajduje się wejście USB, służące do ładowania i wszystkich innych funkcji, jak dostęp do pamięci, tryb DAC i transport cyfrowy.
OPROGRAMOWANIE
Nieakustyczna część wypchania nie uległa zmianie, jest to ten sam Exynos i 3 Gb pamięci RAM, co pozwala graczowi zająć jedną z czołowych pozycji w dziedzinie wydajności i płynnego interfejsu. Jednak FiiO już zapowiedziało, że w przyszłości będzie szukać innego chipsetu, ponieważ dla tego głównego ograniczeniem jest Android 7, na którym oparty jest firmware. Oczywiście, w świecie Androida dość stare wersje są powszechne, ale jak każda firma, FiiO myśli o przyszłości.
Firmware bazuje tutaj na standardowej bazie kodowej firmy, z FiiO Music w roli głównej, więc nie ma sensu ponownie zagłębiać się w interfejs i funkcje, wspomnę tylko o pojawieniu się w urządzeniu zestawu trybów "ekskluzywnych", w których firmware maksymalnie "odsuwa się" od udziału w dźwięku, bezpośrednio przełączając sprzęt. Są dwa takie tryby: praca jako DAC (tu za dźwięk odpowiada XMOS) oraz jako amplituner (dzięki CSR). Podobny interfejs ma też tryb AirPlay, ale tu oczywiście procesor nie bierze udziału. W ogóle należy pochwalić inżynierów firmy za takie przywiązanie do audiofilskich idei "czystości". Nie żebym był przekonany, że to konieczność dla dobrego dźwięku, ale im mniej pośredników sygnału, tym większy spokój ducha (żartuję). Dobrodziejstwem dla streamingu i aplikacji firm trzecich było pojawienie się Sklepu Play, więc teraz korzystanie z UAPP i Plex nie będzie problemem.
Dźwięk
I, oczywiście, dźwięk. Tutaj nie obyło się bez pewnego zaskoczenia (i nie, nie chodzi mi o to, że odtwarzacz nie "przebił" SP2000), a raczej o decyzję firmy, aby nie robić prezentacji neutralno-monitorowej, a zrobić tuning z lekkim odchyleniem w stronę wagi. Najwyraźniej pozytywne opinie na temat różnic między M11 a M11 Pro zostały potraktowane jako motywacja do działania.
Bas jest kontrolowany, co nie jest zaskakujące biorąc pod uwagę moc, jest głęboki i szczegółowy z dobrym przeniesieniem tekstur. M15 podkreśla nieco definicję i wagę tej części gamy, tworząc dodatkowy efekt "wow". Nacisk nie jest jednak duży, więc nie powoduje to problemów z realizmem, służąc raczej jako przyprawa niż główny składnik.
Podobnie jest z średnicą, z lekkim przesunięciem akcentu z mikrokontrastów na makrodynamikę. Dzięki temu M15 może być nieco bardziej tolerancyjny dla nagrań niskiej jakości i skutecznie podkreślać emocje. Instrumenty i głosy mają dobrą cielesność, co również wpływa na naturalność. Wyobrażona scena jest duża, ale bez sztucznego nadęcia.
"Szczyty są bardzo rozbudowane, z dość dobrym (choć nie maksymalnym) warstwowaniem. Na tle dociążonej średnicy i głośnika niskotonowego góra pasma wydaje się nieco mniej zauważalna, ale w gruncie rzeczy nie próbuje się jej jakoś wygładzić i zamaskować. Dla tych, którzy lubią energiczne wysokie tony istnieje opcja upsamplingu All do DSD, co dodaje nieco dodatkowej energii tej części pasma. Moim zdaniem jednak brzmienie gadżetu jest lepsze w oryginalnym stanie, ale to już każdy musi sam zdecydować.